HomoHogwart
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


HomoHogwart wita wszystkich na swoim pokładzie.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Cornel i Lysander

Go down 
2 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimePią Mar 16, 2012 9:32 pm

Postacie:


Cornel Laine

    Cornel był urokliwym młodzieńcem, który na pewno przykuwał uwagę. Jego uroda była bardzo charakterystyczna, postawa wręcz arystokratyczna. Każdy jego ruch przepełniony był poczuciem wyższości i pewności siebie, chodził z wysoko uniesioną głową, nigdy się nie spieszył. Poruszał się powoli, niektóre jego odruchy były flegmatyczne, nawet śmiech, czy mowa. Dało się wyczuć od niego swoisty chłód, dystans jeszcze wyraźniej widoczny w jego słodkawym, melodyjnym głosie, czy spojrzeniu chłodno błękitnych oczu.



https://2img.net/h/oi44.tinypic.com/35naec8.jpg
Lysander van Gottard

    Lysander to grzeczny, miły i uczynny młody mężczyzna. Pomaga innym, gdy mają wszelkiego rodzaju problemy, przyjmuje pod dach swego wielkiego domostwa wszelkie zaginione i ścigane istoty nie bacząc na ich malutkie błędy czy przewinienia, bo poczuwa się do bycia orędownikiem i strażnikiem wszelkich istot, traktując je jako nieuchwytne, orientalne gatunki, do jakich śmierci nie można dopuścić. Wiedząc jak działa na innych wystrzega się zbytniego kontaktu z nimi nie chcąc, by odczuwali cokolwiek, co sprawiałoby im ból, czy też dyskomfort. Urazy nie zapomina, ale wybacza ją, zna smak przegranej i każde zwycięstwo, jakie osiągnie przyjmuje z pokorą. Do życia podchodzi w sposób spokojny, nie lubi zajmować się polityką, a ostatecznie zafascynowany jest istotami ze Świata Ludzi, maja coś, co dla niego jest zupełnie nieosiągalne, czuje to, ale od lat nie potrafi odpowiedzieć cóż to takiego jest, ale wciąż za tym podąża.
    A teraz: uwierzyliście? Jeśli tak, to jesteście w 95% ludzkości, jakiej obrabia tyłek na każdym kroku.
    Przejdźmy więc do konkretów: Dla każdej, ewentualnej służby Lysander jest wymagający do skraju wytrzymałości wciąż dąży do perfekcji i do tego, by to właśnie ona go otaczała. Nie znosi niesubordynacji i sprzeciwu, oraz, o dziwo, brzydoty. Choć zdarza mu się różnie interpretować to słowo, trzeba jednak wspomnieć, że jego wrażliwy na piękno zmysł estetyczny często przeszkadza mu w kontaktach z innymi istotami.
    Uparty. Lubi stawiać przed sobą trudne cele i dąży do ich spełnienia. Nie istotne czy robi to po trupach, czy też osiąga poprzez zjednanie sobie odpowiednich ludzi. Ostatecznie nie ważne jak to zrobi, jeśli zbierze owoce swych starań to właśnie nimi dostaną po głowie wszelkie istoty, jakimi posłużył się do wspięcia na szczyt. Tak, chłopiec ponad miarę niewdzięczny.
    Jest profesjonalistą, więc absolutnie do nikogo się nie przywiązuje, a jeśli jest dla kogoś miły, to znaczy, że do czegoś go wkrótce wykorzysta. Nie popełnia błędów i nie dokonuje pochopnych decyzji, dwa razy coś przemyśli zanim pozwoli temu wypłynąć z gardła. Nie lubi zawierać bezsensownych, bezowocnych "przyjaźni". Ma też za nic powiedzenie, iż wolność jego poczynań kończy się na wolności drugiej istoty.
    Ma jednak parę dobrych cech. Jest paniczem o dobrych manierach i wyrafinowanym guście, zawsze dba o to, by wszystko, co znajduje się w pobliżu niego było godne uwagi i oryginalne. Perfekcyjne. Jego ubiorowi i wyuczonej służbie nie da się mieć cokolwiek do zarzucenia. Do tego, pomijając, to, iż nie czuje pociągu do kobiet ani do mężczyzn, podchodzi do nich z należytym szacunkiem, a przynajmniej jego niezbędną namiastką, chyba, że same wyczerpią swym zachowaniem pulę jego tolerancji. Czuje jednak najwyższą niechęć do słodkich istot, małe, zagubione dziewczynki i chłopcy, na ten przykład, jedynego, czego mogą się po nim spodziewać, to ugotowania i podania na złotej tacy w porze obiadowej.
    Innymi słowy: to wampir.



Zarys historii
Lysander van Gottard i William Laine znali się w młodości bardzo dobrze i mimo, iż ten pierwszy był młodszy nieczęsto wykazywał się dużo większym poczuciem dojrzałości. Wkrótce jednak sielską młodość i kawalerstwo przerwał nagły ożenek Pana Laine z pewną całkiem urodziwą dziedziczką wojennego majątku swego dziada, jakiego ilość starczyła nawet po upływie jednego pokolenia na ukazanie jej majątku w bardzo obiecującym świetle. Ale to nie była jedyna dzieląca ich barykada, albowiem wkrótce Lysander zdecydował się w podróż i w zaufaniu pozostawił pod opiekę przyjaciela posiadłość na skraju Londynu.
Dalsze losy Panicza van Gottard'a były owiane tajemnicą. W tym czasie William i jego urocza małżonka zdążyli wychować syna, jakiego jego drogi przyjaciel widział zaledwie jako berbecia, na młodego, dumnego spadkobierce ich... niestety coraz bardziej ubożejącego majątku.
Z początku przyjaciele dużo ze sobą korespondowali, i Laine czasem otrzymywał w prezencie różnorakie suweniry z odległych krajów, ale w miarę upływu czasu listy malały wraz z proporcjonalnie rosnącymi problemami, aż w końcu ustały. Przez trzy lata nie przyszedł ani jeden i w końcu William przekonany był, że stało się coś niedobrego. Mimo to pewnego deszczowego - jak to w Anglii - popołudnia przyszedł do niego najkrótszy list jaki dostał w życiu. Jego treścią było jedno słowo:

'Wracam.'

Dalej w kopercie była już tylko kopia biletu na 'Lady Elisabeth II', która dobije do portu za trzy dni od dnia w którym go dostał dokładnie o 18:00. Oczywistym wiec było, iż zamierzał zastać przyjaciela w domu przy kolacji.

Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 9:57 am

Powoli, acz nieubłaganie dochodziła 18:00, świat na zewnątrz pociemniał jakby, ale życie w Londynie nadal nie usypiało, zwłaszcza w jednym z domostw należącym do rodziny Laine. William wyglądał na dość poruszonego i niemal z uciskiem chciał to przerzucić to napięcie na resztę rodziny, w końcu wreszcie po tylu latach zobaczy swojego przyjaciela, wróci na stare ziemię i znów niemal poczuje się jak ten dawny, młody dandys. Jego urocza małżonka pamiętała jeszcze młodego Panicza jak za mgłą, ale jednak pamiętała i ostatecznie nie łączyły ją z nim złe wspomnienia, więc dopatrywała tylko, by wszelkie niedociągnięcia męża w wydawaniu poleceń odnoście organizacji kolacji były usuwane w jak najlepszy sposób. Chyba tylko jeden członek rodziny nie dawał się wciągnąć w to wariactwo…
- Cornel! – głos matki mimo lekkiego stresu nadal brzmiał całkiem delikatnie, kiedy stanęła u stóp schodów i oparła jasną dłoń na kunsztownie zawiniętej poręczy – Zejdź proszę na dół, miałeś być gotowy już jakiś czas temu.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 10:20 am

Wiele słyszał o przyjacielu rodziny, zazwyczaj jednak słuchał tych opowieści bez wiekiększego zainteresowania. W pewnym momencie, gdy zrozumiał jak bardzo ich majątek zubożał zaproponował nawet sprzedanie ich rodzinnego domu, skoro ten jest większy i wygodniejszy, a właściciel najwidoczniej nie żyje. Jeśli nawet wróciłby, byłby to wyłącznie jego problem, w końcu z własnej winy przez trzy lata ani razu się nie odezwał. Ten pomysł jednak ojciec odrzucił z gniewem nie chcąc nawet słyszeć o wykorzystaniu swojego przyjaciela.
Cornel nie miał ochoty na kłótnie, choć coraz biedniejszy tryb życia wybitnie mu nie odpowiadał i nie zamierzał się z tym kryć. Był zdecydowanie rozpieszczonym dzieciakiem, potrzebował swoich drogich ubrań, książek, koni, dorożki, porządnego jedzenia i przede wszystkim służby! Jeszcze dojdzie do tego, że sam będzie gotował może? Ah i bankiety, na które coraz rzadziej ich zapraszano, jakby powoli odbijali się od wyższych sfer.
Śmieszne.
Kiedy otrzymali krótki liścik, młody Laine jakby się uspokoił. Przyjaciel ojca jest bogaty, więc musi mu pomóc. I tyle, w końcu wyjdą na prostą. Gorzej, jeśli będzie chciał jedynie odzyskać dom, w końcu trzy lata bez kontaktu potrafią przyjaźń podburzyć. O takiej ewentualności wolał jednak nie myśleć.
***
Nadszedł ten dzień. Wszystkim kompletnie odbiło zupełnie jakby to, czy przywitają gościa przy nie najdroższym winie czerwonym, czy nie najdroższym winie białym jest istotne. Choć nie, jego ojciec wielki koneser wina w to na pewno zainwestuje, aby potem marudzić, że nie stać ich na resztę. Prychnął pod nosem. Oby tylko ten facet im pomógł, bo zwariuje w tym cyrku.
Słysząc krzyk matki mruknął zirytowany. Nie przepadał za hałasem, a krzyku wręcz nienawidził. Podniósł się jak zwykle powolnymi, jakby pełnymi subtelności ruchami, wyszedł z pokoju, aby zejść na dół, zmierzyć spojrzniem swoją rodzicielkę.
- Wiesz, że nie lubię krzyku. Czyżby nie stać nas już było na lokaja?
Uniósł powoli brew, gdyż to ten wysoki jegomość z dobrymi manierami zazwyczaj go wzywał cichym stukaniem rzecz jasna.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 12:36 pm

Kobieta uśmiechnęła się mimo wszystko na widok kochanego syna.
- Ojciec postanowił robić przyjacielowi niespodziankę i posłać po niego własną dorożkę, a tylko Sebastian z całej służby nie był zajęty. – idąc za instynktem rodzicielskim poprawiła czule kołnierzyk jego koszuli, chociaż ten i bez tego był w idealnym stanie.
No tak służby mieli jakby coraz mniej i teraz poza nimi w Rezydencji był jeszcze kamerdyner zajmujący się domem i nawet młodym Paniczem od najmłodszych lat, kucharz, ogrodnik oraz po jednym służącym na głowę. Źle zatem jeszcze nie było, aczkolwiek sytuacja na najbliższą przyszłość w tak ustabilizowanym stanie niestety się nie przedstawiała. – I proszę cię zrób dobre wrażenie i nie patrz na Pana van Gottard’a krzywo, bardzo nam zależy by był z nami w dobrych stosunkach.
Tak, jak widać matka też ponad tę mistyczną ‘siłę przyjaźni’ wznosiła ewentualne dobra materialne.


Tym czasem Lady Elizabeth II dobiła wreszcie do portu przeciągłym rykiem obwieszczając pasażerom, iż znaleźli się już u celu podróży. Ludzie zgarniali wielkie walizki, kobiety nakładały na głowy szerokie kapelusze i poprawiały wczepione w nie kwiaty, po czym przy pomocy partnerów, lub marynarzy opuszczały powoli pokład. Statek był ogromny, mieścił w sobie luksus, ekstrawagancje, wytrzymałość i nadziany był wręcz ludźmi, jacy nie mieli co robić z pieniędzmi. I nie tylko ludźmi.
Liny napięły się nieco i z przechowalni, ponad głowy tragarzy uniosła się spora, ciemna trumna. Nadzorujący pakowanie dobytku Anglik spojrzał pytająco na stojącego obok mężczyznę w długim płaszczu, szerokim cylindrze i wypływającymi spod niego pół długimi, ciemno-brązowymi włosami. Ten za to nie odwdzięczył się skrzyżowaniem wzroku.
- Nigdy nie wiadomo, kiedy śmierć może mnie zaskoczyć. – odparł wymijająco i nieco lakonicznie uprzedzając wszelkie pytania. Jeszcze nim smukły kufer zwiastujący śmierć skończył na dachu dorożki i powoli zaczęto opasać go pasami przytrzymującymi.
Był nieco zirytowany po tej podróży, nie mógł nawet spokojnie zapaść w sen, bo Amerykanie robili więcej problemu z przy transporcie trumny niż Anglicy.
- Pan van Gottard? – usłyszał za sobą, z początku całkiem znajomy głos i odwrócił się powoli widząc znajomego lokaja Pana Laine, ale już mocno, mocno posiwiałego, a ten przecierał przez chwile druciane okulary przyglądając się Arystokracie z nieukrywanym zdziwieniem.
Mężczyzna za to pozwolił ,by na jego chłodnej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
- Witaj Sebastianie, trochę czasu minęło. – nawet tembr głosu się nie zmienił, choć zwykł mieć teraz jakby nieco mniej energii.
- Tak, tak, mój Pan, oczekuje w Rezydencji, polecił bym osobiście się po Pana wybrał.
Lysander zwrócił się ostatni raz do nadzorcy i podał adres swojego domu zalecając, by pozostawić dorożki z dobytkiem w tylnej części domu i nie martwić się o nie. Nie lubił, gdy grzebano mu w rzeczach, a jeszcze bardziej, by pod jego obecność wchodzono do jego domu, zwłaszcza tego, zresztą nawet nie miał kluczy.
Dalej bez zmartwień udał się za starszym sługą i wsiadł do dorożki. Ale nie był sam, o dziwo wybrał się z nim starszy, postawny duchowny, ale nie sądził ,by jego przyjaciel miał z tym jakiekolwiek obiekcje.
Kochany William… miło z jego strony.


Szczęk naczyń, był dość charakterystyczny, ale w końcu ukończono przygotowania i stół zaścielony był i przygotowany na wizytę gościa.
- Ciekawe czy Lysander dalej tak mało je. – odparł Pan Line żartobliwie spoglądając na talerze. Tak, odkąd pamiętał jego przyjaciel nigdy nie dokańczał jedzenia, ale zrzucał to na jego młodzieńczy wigor. Choć przez to jego figura zawsze przyciągała uwagę.
Myśląc tak o tym i stojąc przed lustrem sam spojrzał na swój lekki brzuszek. Wciągnął go nieco i poprawił marynarkę spoglądając przez ramię na małżonkę jaka poprawiała koronki na rękawiczkach.
- Sądzisz, że nadal będę prezentował się godnie.
Kobieta tylko pokręciła głową i podeszłą bliżej o ukochanego, by poprawić muszkę na jego szyi.
- Oczywiście kochanie, nie masz się czym martwić, poza tym… – przerwała słysząc na bruku stukot kopyt.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 1:12 pm

Młody panicz Laine nie lubił czekania. Zawołał swojego służącego, Roarke aby rozstawił szachy gdzieś w kącie i z nim zagrał, to jednak także przeszkadzało rodzicielce, która oznajmiła, że zrobią niepotrzebny bałagan. Roarke był najmłodszym służącym w domu, a przy tym niesamowicie przystojnym mężczyzną. Cornel nigdy nie przyznał tego rodzicom, ale to główny atut dla którego postanowił go przyjąć. Oczywiście nie wiązało się to z żadnym zauroczeniem, młody Laine nigdy nie pomyślałby nawet o czymś tak śmiesznym, jak wymieszanie swej arystokratycznej, błękitnej krwi z krwią jakiegoś tam służącego o niewiadomym pochodzeniu. Aż odraza jakaś brała go na samą myśl o tym. A jednak lubił po prostu mieć na czym zawiesić oko - mężczyzna miał dwadzieścia sześć lat, był wysoki i ładnie umięśniony, co widać było mimo jego zawsze wytrawnego fraka. Przydługie blond włosy zaczesywał do tyłu odsłaniając przystojną twarz o wyrazistych, nieregularnych rysach, cienkich, bladych ustach, prostym nosie i szarych oczach pozbawionych jednak jakiegokolwiek wyrazu. Kolejną jego zaletą była skromność, która bardzo pasowała napuszonemu paniczowi, a ukazywała się w drobnych gestach, jak spuszczanie wzroku, gdy mówił do niego pracodawca, czy lekkie kłanianie się na jego widok.
Cornel zerknął na swoją matkę zastanawiając się czym takim ma zajmować się cały ten czas. Nie mógł pojąć czemu jego ojciec martwi się tak bardzo i czemu w przeciwieństwie do matki nie wykazuje się choć odrobiną rozsądku. Eh... może kiedy dojdzie do tego, że zwolnią kolejno ogrodnika, kamerdynera, służących i lokaja pójdzie po rozum do głowy. Swojego konia młody Laine nie odda jak i nie wyniesie się z domu do mniejszego.
Czym więc tak martwi się ojciec? Jakimś zapewne starym facetem, który będzie opowiadał historyjki o dalekich krainach, które z racji wieku dawno już zapomniał. Połowę więc opowieści uzupełni zmyśleniami, które na pewno będą wielce pasjonujące. Pff...
Zerknął w lustro. Nikt nigdy nie pomyślałby, że może być synem kogokolwiek innego. Przynajmniej z wyglądu. Miał co prawda więcej cech matki; błękitne oczy, bardzo delikatne rysy twarzy, subtelną, szczupłą i bardzo zgrabną sylwetkę z delikatnym wcięciem w talii, pełne usta, lekki, melodyjny ton oraz charakterystyczną słodycz w głosie, którą on sam jednak łączył z chłodem i nutką dystansu, a także uważny sposób poruszania się, elegancję zawartą w każdym ruchu. Po ojcu odziedziczył chłodne, zdystansowane spojrzenie oraz jasne, gęste włosy. Skąd jednak miał w sobie tę dumę, którą wręcz zionął oraz to coś w sobie przez co nawet bez bogactw i drogich ubrań nie trudno byłoby poznać w nim arystokratę.
Matka poszła zajrzeć do kuchni. Oh, Laine robił się głodny to i rozdrażniony, ojciec zajrzał do swego gabinetu podczas, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Kamerdyner natychmiast ruszył, aby otworzyć, a oczom Cornela ukazał się... całkiem młody, bardzo przystojny mężczyzna? Nie, to nie może być on.
- Pan wybaczy, oczekujemy gościa. - oznajmił spokojnie, ledwo zerkając w jego kierunku, choć zdecydowanie wolałby spędzić ten wieczór z nim, niż z jakimś przyjacielem ojca.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 1:47 pm

Lysander lubił towarzystwo księży, rozmowę z nimi, zwłaszcza gdy to on był tą stroną, która próbowała się w sensie świata dopatrzeć czegoś głębszego, niż ‘Boga jako odpowiedzi na wszystkie pytania, podczas, gdy ich wiara była niezachwiana. A przynajmniej w większości przypadków, ale nie sprowadzał ich na złą stronę to zajecie dla piskląt, żółtodziobów na siłę nazywających siebie synami diabla i chcący pokazać swoją siłę manipulacji. Ale to żadna sztuka, zwłaszcza w czasach powolnego rozkwitu technicznego, gdzie Bóg był wyjątkowo słaby.
Dorożka dotarła w końcu na miejsce i podkowy pary karych rumaków zastukały na bruku przed wejściem. Posłuchał jeszcze do końca słów duchownego, jaki ‘wyprowadzał go z błędu’ i prawił o tym, iż Bóg odnajdzie każdą zagubioną owieczkę i przyjmie ją do siebie dając jej spokój. Ciekawostka, widać arystokratyczna owieczka musiała odejść za daleko. Potem wysiedli i kamerdyner wyprzedził i z ukłonem otworzył przed gośćmi drzwi.
Szczerze mówiąc sądził, że przyjdzie mu zobaczyć w drzwiach dawnego przyjaciela, ale czekała go jakby nieco inna niespodzianka. Mimo to, nim do jego uszu dotarł miękki delikatny glos chłopca i zdążył już wejść do pamiętnej rezydencji i kamerdyner za nimi na chwilę spiął się słysząc ten jakby nieco niegościnny ton.
- To właśnie jest Pan… – chciał sprostować, ale powstrzymał się widząc swojego nadchodzącego szybkim krokiem Pana.
- Lysander…! – rzucił zatrzymując się niecałe dwa metry przed odpinającym guziki płaszcza przyjacielem i zaśmiał się krótko lecz radośnie. – Na Boga, mam wrażenie jakbyś zupełnie się nie zmienił!
Brunet uśmiechnął się tylko półgębkiem i pozwolił pomóc kamerdynerowi zsunąć sobie ciężki materiał z ramion.
- Miło Cię znowu widzieć, Williamie. Wydaje ci się. – oddał też Sebastianowi cylinder i przeczesał dłońmi gęste pukle. Grymas jego twarzy można nazwać uśmiechem, ale oczy nadal pozostawały tak samo chłodne, jakby nie znały innego wyrazu. Wiedział dobrze, że z niestarzejącym się ciałem bardzo dużo ryzykował przyjeżdżając tu, ale nie mógł sobie odmówić odwiedzenia przyjaciela, na którego przykładzie widział jak wygląda piękno ludzkiego przemijania.
Zerknął kontem oka na szczupłego, kruchego chłopca, jaki stał niedaleko służącego. (swoja drogą zajebiście przystojny był ten służący xD)
- To twój syn? – zagadnął raczej dla pewności.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 2:02 pm

- Cóż za cyrk. - mruknął dość cicho; na tyle, aby żadne ludzkie ucho na pewno go nie usłyszało. Nie zamierzał być niegrzecznym, ani kłócić się z nikim, nie widział w tym żadnego sensu w tej chwili. Patrzył, jak służba zajmuje się ich gościem, a rodzice z nim witają. Skinął jedynie głową na powitanie, nie podchodząc jednak bliżej. Był głodny, więc miał nadzieję, że te ckliwe powitania zbyt dużo czasu im nie zajmą.
Na jego szczęście jednak ledwie gość zdążył zdjąć wierzchnie odzienie, a krzątanina w kuchni wzmogła się, co było dobrym sygnałem. Kazał iść Roarke pomóc kucharce, około czterdziestoletniej kobiecie, za którą z resztą Cornel nie przepadał. Wydawała mu się, że aż bije od niej wiejskie pochodzenie i bardzo go to odrzucało. Mimo to dobrze pracowała, więc nic na ten temat nie mówił.
- Mówiłeś ojcze, że oczekujemy mężczyzny góra kilka lat młodszego od ciebie. - zerknął na swego już czterdziesto dwu letniego ojca. Może i nie był on aż takim starcem, jak czasem przedstawiał go sobie najmłodszy Laine, jednak na pewno nie mógł równać się z wiekiem ich gościa.
Matka, Catherine uśmiechnęła się tylko ciepło, zerkając do kuchni.
- Musisz być zmęczony podróżą i głodny, Lysandrze. - zwróciła się niesamowicie podobnym do tego jakim mówił jej syn tonem (choć zdecydowanie bardziej ciepłym, przyjaznym i uprzejmym) w stronę gościa.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 2:29 pm

Faktycznie ludzkie ucho go nie usłyszało, ale spodziewany gość nie miał z tym problemu, niemniej nie czuł ochoty na komentowanie tego, nie dla tego, że myślał podobnie, ale, iż młody Panicz Laine nie był tym do którego tu przyjechał.
Słowa syna nieco wybiły gospodarza z rytmu powitania.
- Tak… tak, bo to prawda. – odparł nieco jakby niepewnie i spojrzał w spokojne studnie oczu przyjaciela.
- Powiedzmy, że w Indiach metody pielęgnacji i konserwacji ciała są na naprawdę wysokim poziomie. Choć czasem trochę tego żałuje. – odparł wymijająco i ściszył głos przy drugim zdaniu. Wolał nie tłumaczyć się za długo, a jego odpowiedź brzmiał jak coś niesamowicie oczywistego. – Tak, koja to jednak nie to samo co łóżko.
Sam van Gottard nie był głodny, zresztą ludzka strawa byłą niczym, ale skrócił wymianę grzeczności do minimum i jedynie przedstawił miejscowego klechę, jakiego spotkał pod drodze i wciągnął w rozmowę, a niewzruszony William kazał jedynie dostawić dodatkowy talerz i zaraz zaprosił wszystkich do jadalni.
Lysander zasiadł do stołu opierając laskę ze srebrną głową kobry na czubku, obok krzesła i rozsiadł się wygodnie i przesunął wzrokiem po wszystkich. A zatrzymał go dopiero na Williamie, wprost widział cisnące się na jego usta pytanie.
- Wybacz. Przez te trzy lata nie było ze mną najlepiej, poczułem potrzebę odcięcia się od wszystkich i niepisania gdzie jestem i co robię, sądziłem, że da mi to wrażenie prawdziwej wolności, ale okazała się ona bardziej męcząca niż pęta codzienności. Ale jestem ci wdzięczny za cierpliwość i pilnowanie mojego drogiego sercu domu, widziałem go z daleka, kiedy jechałem do ciebie. – głos miał całkiem miękki, spokojny i wyważony, jakby zupełnie nic nie mogło wytrącić go z równowagi.
Dopiero po tym niezbędnym podziękowaniu przeniósł wzrok tym razem na małżonkę zasiadającą po prawicy męża, niczym jego brylant i podpora, jak zwykle kochana i niezastąpiona, ale trzeźwo myśląca – prawdziwa nowoczesna kobieta. To się chwaliło. Dało się wyczytać z jej twarzy.
- Właśnie Catherine wracając do Indii i okręgu Azjatyckiego, zdaje się, że mam coś dla ciebie. – poprawił się na siedzeniu i przywołał do siebie Sebastiana szepcząc mu coś do ucha. Ten skinął tylko głową i znikł w drzwiach idąc po swój płaszcz. – W tamtejszych domach obowiązuje ciekawa moda wpuszczania natury do domu, jednak w nieco mniejszej skali, wyglądało to na tyle orientalnie, że sądzę, iż będzie robiło wrażenie.
Kamerdyner wrócił po chwili trzymając w rękach średniej wielkości, drewniany, ozdobny kufer i ustawił go na niewielkim stoliku na kółkach po czym przysunął go do Pani.
- Kiedy wyjeżdżałem żegnałaś mnie w blado różowej sukni prawda? Ten kolor mi ciebie przypomniał i przywiozłem ten mały podarunek, aż tu, żeby piękno mogło być obok piękna. – mimo kunsztu słów jego tonowi naprawdę daleko było do flirtu.
A co znajdowało się pod wiekiem kufra? Roślina wyglądem przypominająca miniaturowe, rozłożyste drzewo z koroną usypaną z kwieciem o blado-różowych płatkach.
Miał też coś dla reszty rodziny, ale kobiety miały pierwszeństwo.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 2:50 pm

Już teraz Cornel wsadził swego gościa do szufladki niesamowicie grzecznego, może aż za bardzo, nudnego, nieciekawego człowieka. Miał ochotę ową szufladkę zamknąć na klucz i nie wypuszczać go z niej w swoim otoczeniu. Był najzwyczajniej w świecie znudzony, a wysłuchiwanie tych wszystkich grzeczności tylko go drażniło. Wiedział, że sam także musi się zachowywać, w końcu miał nie byle jakie pochodzenie, a jednak nie przepadał za skrajnościami.
Jego matka wydawała się mieć inne zdanie na temat owego mężczyzny. Była wyraźnie oczarowana jego zachowaniem. Nie, absolutnie nie zauroczona. Była mądrą kobietą, wrażliwą, a jednak stałą w uczuciach i rozważną, nie poddającą się dziewczęcym miłostkom, co swego czasu otaczało ją gronem amatorów. Wszak każdy pragnie tego, co niedostępne dla wielu. To jednak nie znaczy, że nie potrafi docenić dobrych manier i komplementów, a za tymi zawsze bardzo przepadała.
- Jak zwykle jesteś niesamowicie szarmancki, Lysandrze. Aż nie mogę się nadziwić, że miast duchownego nie siedzi u twego boku piękna kobieta. - powiedziała z subtelnym uśmiechem i skinęła lekko głową w podzięce, aby po chwili otworzyć skrzynkę. O ile opakowanie było piękne, owa roślina, która się w nim znajdowała była wprost niesamowita. Kobieta przesunęła delikatnie opuszkiem palca po jednym z płatków.
- Jest piękna. Dziękuję. - odezwała się dopiero po chwili, karząc lokajowi zająć się rośliną i umieścić ją w swojej sypialni. Lubiła otaczać się pięknymi przedmiotami o roślinami, nigdy nawet nie próbowała się z tym kryć. To taka drobna cecha łącząca ją w gościem. Lubiła piękno. Była co do tego wybredna zarówno względem ludzi, jak i przedmiotów. Choć w pierwszym przypadku ukrywała swą niechęć względem brzydoty, nieliczni tylko mogli ją dostrzec. W jej domu wszystko było perfekcyjne. Naczynia z prawdziwej porcelany z drobnymi zdobieniami, typowo angielskie filiżanki, wiszący, drewniany zegar z pozłacanymi detalami, obrazy, wszystko, każdy drobiazg był piękny i doskonale dobrany.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 3:05 pm

Bycie grzecznym na początku weszło mu w nawyk, to sprawiało, że zawiązywał jakąś nić porozumienia z każdym i od niego samego zależało, czy zmieni ją w mocnym wytrzymały szur, czy zetnie toporem. Taka pozycja wydawała się dużo bardziej intratniejsza, niosła więcej zysków… i zdejmowała z niego podejrzenia, co do bycia potworem, a to najważniejsza rzecz! Nieraz uratował oto jego dobre imię, kiedy po licznych morderstwach i podejrzeniach opowiedziało się za nim kilka mocniejszych głów. A zwłaszcza obdarowywanie tak mądrej kobiety Catherine sprawiało więcej przyjemności, niż tych bardziej… no cóż nie grzeszących mądrością panien.
Po słowach Pani Laine duchowny i Arystokrata spojrzeli po sobie i ten pierwszy wybuchł krótkim, acz zdrowym i szczerym śmiechem. Lysander za to wyprostował się na powrót.
- Piękny byłby taki scenariusz. – to były jego jedyne słowa na ten temat. Nie mógł się wiązać, poza tym nie wyobrażał sobie, bycia z jedną osobą przez całe życie. Zwłaszcza, kiedy życie z jego perspektywy nie miało końca. Dosłownie. A z drugiej strony – wampirzyce były szalone i irytujące i miast chusteczki zwykły nosić przy sobie osikowe kołki.
Skinął głową i przeniósł spojrzenie czekoladowych oczu z powrotem na chłopca. Chwile przyglądał mu się słysząc daleko jak za mgłą chwilową rozmowę jaka nawiązała się pomiędzy Ojcem, a Panią Laine na temat kwiatu, i przesuwając palcem po brodzie, wzdłuż pełnej, bladej wargi.
- Dla młodego Panicza Laine też coś mam. Jednak prezent był za duży, bym mógł przewieźć go tutaj. Byłbyś więc skłonny odebrać go jutro, w okolicach wieczora? – prezent to prezent, jakoś musiał się go pozbyć, jeden koń w zupełności mu wystarczał.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 3:20 pm

- Oczywiście.
Skinął lekko głową, zerkając w kierunku mężczyzny. Jadł powoli, bez apetytu. Tego z resztą raczej nie miewał, nie lubił dużo jeść i tyle. Był ciekaw cóż to za prezent, choć nie spodziewał się wiele. Na pewno będzie to coś drogiego, on jednak przepadał za praktycznymi, nie tylko ładnymi podarkami.
Kolacja na szczęście nie zajęła wiele czasu, zaledwie chwilę potem mógł wrócić do pokoju, do swojej książki, kiedy ją skończył do niewielkiej stadniny. Ojciec miał dwa konie, które wykorzystywał właściwie tylko do dorożki, bardzo rzadko do polowań, on sam pożyczał je dość często na przejażdżki. Przepadał za tymi zwierzętami. Były dumne, dostojne, piękne.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 3:35 pm

Sam dużo nie zjadł, praktycznie nic. Ludzkie jedzenie nie przechodziło przez jego organizm, wiec nawet go nim nie kłopotał. Poza tym szybko odwrócił uwagę Williama od swojego braku apetytu na sprawę interesów.
I tak Pani Laine oraz Ojciec Alexander wybrali się na krótką pogawędkę do ogrodu, a van Gottard i sam gospodarz skończyli w gabinecie rozmawiając naprawdę długo. Lysander był zdecydowany rozkręcić biznes jubilerski i chciał w to wciągnąć kompana. W końcu ślepy nie był, to nie była ta sama rezydencja co kiedyś.
Mim oto przyszedł w końcu czas pożegnania. Wampir musiał w końcu nie dość, że dotrzeć przed wschodem do domu, to jeszcze samemu zająć się przemieszczeniem jego trumny do części piwnicznej. Opuścił więc rezydencję rodziny Laine i zapanował spokój.
Nowa roślina ładnie prezentowała się w otoczeniu innych bukietów w sypialni.

* * *

Następnego dnia Lysander spokojnie spał, podczas gdy ponad jego głową służba czyściła zapuszczony dom, oliwiła skrzypiące drzwi, odrestaurowywała meble, albo wyrzucała i wstawiała nowe, znajdowała miejsca na pamiątki z odległych terenów. 'Zabawa' z ogrodem trwałą nieco dłużej i jeden dzień nie wystarczył, ale był typowo angielski - czyli zakrzaczony i zachwaszczony jak cholera. Mim oto właściciel wolał uporządkowane ogrody paryskie wiec pewnie niedługo sam się zajmie podsumowywaniem jego wyglądu. Niemniej przyszedł wieczór i musiał wynurzyć się ze swojej kryjówki i skorzystać z przygotowanej kąpieli. Wolał ciepłą wodę, choć jego chłodne, kolorem przypominające marmurowy posąg ciało nie wyczuwał temperatury. Tak dzisiaj nie będzie mógł czuć się do końca swobodnie, bo oczekiwał gościa. Cornela - chłopca, który całym sobą przypominał butną porcelanową zabawkę mieszczącą się w dłoniach. Coś, co wygląda, co kładzie się na meblu i kontempluje, a nie wypuszcza w świat. Ale to był ukochany synek Williama, jego też musiał mieć na uwadze, skoro wkrótce odziedziczy wszystko po ojcu.
Ubrał luźną koszulę i ciemne, eleganckie spodnie, oraz połyskujące, skórzane buty. Styl idealny na chodzenie we własnym domu, na tyle swobodny, by nie opinać ciała niepotrzebnymi elementami i na tyle odpowiedni, by przyjmować gości.
Zszedł na dół i od razu wybrał się do biblioteki. Miał tam jedno tomisko, które wciągnęło go na tych parę długich nocy na pokładzie Lady Elizabeth II.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 3:51 pm

Cornela nie interesowało co działo się w gabinecie i wiedział, że o ile jego to nie dotyczyło - nie dowie się. A jednak wieczorem, kiedy po kąpieli kładł się spać, do jego pokoju wszedł ojciec aby oznajmić mu, że po łikendzie zamieszka w rezydencji ich dzisiejszego gościa w celu nauki etykiety i języka francuskiego. Nie chciał słuchać buntów i narzekań, upierając się przy swoim i przy tym, iż gdyby faktycznie etykietę znał, tej dyskusji w ogóle by nie było.
Wściekły usnął dopiero koło godziny drugiej w nocy.
***
Następnego wieczora miał odwiedzić Lysandra, choć nie miał na to najmniejszej nawet ochoty. Ubrany w koszulę z żabotem, kamizelkę, eleganckie spodnie i wysokie czarne buty. Zajechał około godziny dziewiętnastej, wpuszczony przez służbę rozejrzał się uważnie. Dom robił przyjemne wrażenie, był jeszcze większy od jego. Przez lata był tu zaledwie kilka razy - jako dzieciak bawił się tu.
Zerknął na starszego mężczyznę i skinął mu na powitanie, choć w jego spojrzeniu dało się odczytać pewną wrogość. Potraktował tę przymusową naukę jako karę, choć nie rozumiał za co mu ją wymierzono. Wciąż unosił się ze swoją dumą w nadziei, że szybko się to wszystko skończy.
Nie miał ochoty nawet dzisiaj przyjeżdżać, jednak zrobił to z kolejnego nakazu ojca.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 4:08 pm

Zgodził się na tą przymusowa robotę, bo sądził, że nie potrwa ona długo, zwłaszcza nauka etykiety, bo nie wyobrażał sobie by dziecko pary tak uroczych ludzi miał osobie dużo do zarzucenia.
Ogromna rezydencja miała w sobie sporo bogactwa, orientalności, jakiejś tajemniczości, ale ciężko było to miejsce nazwać domem. Było niesamowicie zimne, cóż dom podziela duszę właściciela. Kiedy na chwilę wprowadzono Cornel'a do niebotycznej biblioteki, gospodarz nawet na niego nie spojrzał, już czuł jak chaos wchodzi z butami w jego uporządkowane życie.
- Punktualny, co do minuty, znamię prawdziwego dżentelmena. - mruknął tylko spoglądajać na podręczny zegarek i odłożył tomisko i kryształ pełen czerwonego płyn una stolik. Dla co ciekawszych - nie, to nie było wino. Choć butelkowanej posoce daleko było do świeżej.
Wstał z fotela i spojrzał wreszcie na swojego przyszłego ucznia.
- Obiecałem Ci prezent. Chodź. - skinął na kamerdynera, by wrócił do swoich zajęć i sam poprowadził chłopca do tylnego wyjścia. Matko, on naprawdę wyglądał jak starszy o zaledwie kilka lat od swojego gościa, ale w jego oczach kryła się dojrzałość, jaka nie mogła pomieścić się w ciele, jakie go reprezentowało. Ale na tę chwilę prócz doświadczenia odbijał się tam też lekki głód.
Jak znaleźli się w części ogrodowej przeszedł jeszcze kilkanaście metrów i otworzył drzwi do stajni, gdzie były zaledwie cztery boksy z czego dwa zajęte przez kare konie. W jednym jednak drzwi były zapraszająco uchylone i ukazywały obraz młodego, karego araba o gładkiej, błyszczącej sierści opinającej się na zgrabne figurze, widząc gości zatupał nerwowo kopytami.
- Jest twój, zrobisz z nim co zechcesz. To ma być forma odprężenia, będziesz mógł się nim zajmowac za dnia, kiedy będę pracował, na naukę przyjdzie czas dopiero wieczorem.
Oparł się bokiem o wejście i spoglądał na niego wyczekująco. Nie oczekiwał wybuchu radości, ale cieszył się, że upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, samym prezentem odciągnie go za dnia od szukania siebie i zadawania niewygodnych pytań.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 17, 2012 4:20 pm

Zaciekawiony wyszedł na tył budynku. Kiedy zrozumiał dokąd jest prowadzony, uśmiechnął się pod nosem. Oj, już wiedział, że prezent mu się spodoba.
Nie zawiódł się z resztą. Poklepał szyję konia patrząc na jego pysk. Miał coś w sobie. Urok zdecydowanie był piękny i bardzo zadbany. I niegrzeczny, to na pewno. Tupał i rżał domagając się aby go wypuścić.
- Dziękuję. - spojrzał na mężczyznę za sobą. Nie był pewien czemu właśnie jego mu kupiono, bardzo możliwe, że po prostu posłał kogokolwiek na targ. Ale koń miał jego charakter. Był dumny, niepokorny, trochę niegrzeczny.
Poklepał lekko jego szyję.
Nie zamierzał zabierać go do domu, skoro jutro ma się tu sprowadzić. Będzie musiał przywieźć oprzyrządowanie, mieli chyba odpowiednie. Jeśli nie, pośle Sebastiana do miasta.
Wizyta nie trwała długo, bo i Cornel nie uważał aby miał o czym rozmawiać z tym człowiekiem. Posiedział przy koniu, którego już na dzień dobry polubił, musiał pomyśleć nad imieniem.
Wrócił do domu przed dwudziestą pierwszą i od razu zaczął się pakować.
***
Skończył następnego dnia. Koszule, spodnie, zegarki na łańcuszkach za którymi bardzo przepadał, buty, książki, szachy. Roarke ojciec kazał mu niestety zostawić w domu. Oby w posiadłości Lysandra była dobra służba.
***
Dotarł dokładnie o godzinie dziewiętnastej, nie zamierzał ukrywać beznadziejnego humoru. Zmierzył wzrokiem mężczyznę, ale nie powiedział ani słowa.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeNie Mar 18, 2012 11:19 am

Nic nie odpowiedział na podziękowania, nie poczuwał się do roli Świętego Mikołaja, ale powrót po tak długiej nieobecności z pustymi rękoma byłby, przynajmniej według niego, jak najbardziej nie na miejscu, tak samo jak opcja obdarowania samego Williama. Musiał w końcu uwzględnić jego uroczą małżonkę i podarować coś pięknego, ale nie pretensjonalnego, oraz jego drogiego, acz nieco nieutemperowanego syna, o którym również naczytał się nieco w listach. Ojciec zdawał się być w swego potomka tak zapatrzony, pokładał w nim tyle nadziei.. opisywał go zawsze z takim uczuciem, że Lysander nieomal czuł się tak jakby faktycznie był świadkiem pierwszego kroczku i innych trywialnych, rodzicielskich rzeczy tego chłopca. Tak, nadal był chłopcem i z wyglądu i z zachowania daleko mu było do mężczyzny i chyba to właśnie w tej przemianie William tak naprawdę wymagał od przyjaciela pomocy, nawet jeśli wampir zupełnie nie wiedział jak podejść do tak kuriozalnego zadania. Ale dał słowo i zapewnił go. Z jego domu albo wyjdzie dystyngowany, młody dżentelmen, albo wyjadą jego pozbawione krwi resztki. Tyle na ten temat, to stało się już niemal kwestią honoru.
Koń był dobrze dobrany, co jak co, ale jeśli już miał zwozić prezenty to tylko te dobrze dobrane, w półrocznej selekcji z trzech koni wybrał właśnie tego, najmniej słuchając jego się, najbardziej potrzebującego wprawnej ręki. Tak bardzo podobnego do młodego Panicza Laine... Może się dogadają, albo wzajemnie odczują jak uciążliwi mogą być dla otoczenia. Aż swoja drogą ciekawie będzie oglądać wyniki starcia o to, który, którego pierwszy utemperuje.
Sam nie siedział w stajni za długo, tylko jego własny koń - LaSher - przyzwyczaił się do niego na tyle, że nie reagował w obecności wampira jak inne, płochliwe zwierzęta. Pozwolił Kamerdynerowi odprowadzić gościa do drzwi, a sam przebrał się w coś bardziej wyjściowego i kazał zawieść się do miasta. Butelkowana krew przestała wystarczać, ciekawe tylko czy doszedł do takiego wniosku, kiedy mijając bibliotekę znów zobaczył kieliszek z tą zimną posoką, czy nieco wcześniej, w momencie, w którym kark Cornel'a wyglądał dziś nadzwyczaj zachęcająco...? Nieistotne, ważne, że kogoś znalazł i Sekwana znów pochłonęła kolejne ciało.

* * *

Dzień przeminął na odżywczym śnie, w tym czasie świeża krew dążyła ładnie rozejść się po ciele. Dlatego następnego wieczora jego wargi były jakby czerwieńsze, włosy bardziej połyskujące i oczy jakby zaszły nie martwym, ale niemal żywym, czekoladowym brązem.
Siedział w jadalni przy długim stole i to właśnie tam czekał na Cornel'a. Nie bawił się w oprowadzanie chłopca po domu, młody będzie miał na to mnóstwo czasu za dnia, o ile nie będzie odsypiał. A drogę do swojej sypialni pozna potem dzięki Kamerdynerowi, jakaś oddzielną służkę, albo służki też mu przydzieli, a jego klamotom nic się nie stanie, jeśli to służba się nimi na tę chwilę zajmie.
Myślał od czego zacząć i przypomniał sobie swoją niedawną wizytę w domu jego rodziców. Cóż może i mógł być speszony tym całym faktem jego przyjaźni z ojcem, ale to nie usprawiedliwiało jego zdawkowego obchodzenia się z gościem. Trzeba by to naprawić.
Zerknął niechętnie w stronę młodzika wodząc automatycznie palcem wskazującym po głowie srebrnej kobry na szczycie swojej laski. Prócz niej miał obok siebie jeszcze coś jej rozmiarów, ale lepiej dla chłopca, by nie zmuszał go do użycia tego. Poza tym czuł, że dzisiejszy temat nauk będzie na to za łatwy.
- Jadłeś już kolacje? - zastawa była podana, brakowało na tę chwilę tylko dań.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimePon Mar 19, 2012 2:48 pm

Wszedł do salonu, nie okazując większego zainteresowania tym, co się wokół niego dzieje. Jego zdaniem z resztą właściwie nic się nie dzieje; został zmuszony do zmiany miejsca zamieszkania na jakiś czas, zapewne niedługi. Aż obcy mężczyzna nie znudzi się tą zabawą, lub najzwyczajniej w świecie nie podda. Nie ma szans, aby dał radę go wychować, jeśli przez kilkanaście lat nie dali rady zrobić tego jego rodzice.
Zmienić jego temperament, uspokoić go, naprawić? Przytemperować?! Dobre sobie! To nierealne i tyle. Cornel nie wyobrażał sobie co trzeba by zrobić, aby stał się jak ci wszyscy kretyni wokół niego; przesłodzonym dżentelmenem udającym przed ludźmi jaki to nie jest niesamowicie wychowany. Laine szanuje tych, którzy jego zdaniem na szacunek zasługują, uprzejmy jest dla nielicznych osób z tejże grupy i tego na pewno nie zmieni. Nie mógł sobie wyobrazić co trzeba by zrobić, aby tak po prostu nagle zgrzeczniał, stał się kolejnym nudnym idiotą. Na pewno wiązało się to ze strachem, lub karami cielesnymi, ale do tego jego nauczyciel na pewno się nie posunie. Nie mógłby, to po prostu nierealne. Nikt nie podnosi ręki na pancza Laine. Koniec.
Jak i on nie zamierzał bić nowego konia. Podobał mu się jego temperament, nie chciałby innego i tyle. Będzie musiał zrobić coś innego, ale dokładniej to jeszcze przemyśli.
Na pytanie mężczyzny jedynie pokręcił przecząco głową. Nie był jakoś bardzo głodny, ale w sumie zjadłby coś. Podszedł do stołu zajmując wolne miejsce. Nie wiedział o czym miałby rozmawiać z tym człowiekiem, więc po prostu milczał.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimePon Mar 19, 2012 3:17 pm

Widać para Arystokratów zamierzała się w najbliższej przyszłości trochę posprawdzać, ale na nieszczęście Panicza Laine gospodarz miał kilka wieków doświadczenia więcej. Oboje jednak widać traktowali ten dziwny splot wydarzeń za coś sprzecznego z ich wcześniejszym trybem życia i również w kwestii długoterminowości Lysander wyjątkowo się z nim zgadzał. I dla niego szczytem marzeń nie było trzymanie pod dachem rozpieszczonego szczeniaka.
Zmrużył oczy.
- Pokręcenie głową to nie odpowiedź. Jesteś istotą rozumną i masz język. Używaj go. – podsumował na ‘dzień dobry’ opierając łokieć na rączce krzesła i umieszczając podbródek wygodniej na zgiętych palcach.
Lysander tak szybko się nie nudził, jego życie było tak długie, ze każda zmiana sytuacji wprowadzała jakiś powiew świeżości, nawet jeśli był więcej niż pewien, iż jego uczeń obierze sobie – o ile już nie obrał – za nowy cel życia próbę wyprowadzenia go z równowagi. Nie trzeba było go uspokajać, chłopiec już miał w gruba skorupę naokoło siebie, ale nie wiadomo, co kryło się pod nią, mimo to przytemperowanie go byłoby dobrym przedsięwzięciem, nawet jeśli głównym celem tego wszystkiego było nauczenie go szacunku, nie ważne czy przez strach, czy każdym ciosem topora umniejszanie jego ego do pozycji w którym było albo dobrze chowane, albo dogodne do wytrzymania. Kar cielesne schodzą na dalszy plan, przynajmniej na razie do momentu w którym Panicz Cornel nie wykaże się zbyt długotrwałym buntem, ale zanim do tego dojdzie miał sporo innych asów w rękawie.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimePon Mar 19, 2012 3:52 pm

Wzruszył ramionami. Nie miał ochoty na rozmowę z tym facetem. Po prostu. Niby czemu miałby z nim dyskutować, dla niego każdy przekaz informacji czy werbalny, czy niewerbalny by równie wartościowy. No dobrze, niewłaściwy ton mógł irytować, ale milcząc nie da się takowego użyć, więc chyba nie ma problemu.
Przymknął oczy, podpierając się łokciem na stole i dłonią o twarz czekał spokojnie, rozglądając się bez większego zainteresowania dookoła siebie. Lysander, czy jak mu tam okazuje się mieć strasznie powolną służbę... cóż.
Skierował wzrok na swojego tymczasowego - zapewne na baardzo krótki okres czasu - opiekuna. Przystojny. Jak jasna cholera nieziemsko przystojny facet. W sumie nawet bardziej od Roarke, choć ciężko w to uwierzyć. Wysoki, o odpowiedniej sylwetce, zdrowych, brązowych, lekko przydługich włosach, bystrym spojrzeniu... i z taką nutką jakby... dzikości? Połączoną z dużą dozą arystokracji. Świetna mieszanka, trzeba przyznać.
Ciężko mu było uwierzyć, że ma on niemal czterdzieści lat, jest zaledwie dwa lata młodszy od jego ojca. Nie, to nierealne. Może mieć maksymalnie dwadzieścia sześć, nie więcej. Tylko jak to możliwe? Zarówno ojciec jak i matka go poznali, to ten sam człowiek. Kompletnie, jakby zatrzymał się w czasie.
Tylko... wierzenie, że to sprawka kosmetyków wydawało mu się naiwne. Niestety jednak nie miał innego pomysłu.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimePon Mar 19, 2012 4:09 pm

Dalej brak odpowiedzi. Podniósł brwi naprawdę nieznacznie i spojrzał na stojącego niedaleko kamerdynera.
- Milczenie oznacza zgodę, Claus, obejdziemy się dzisiaj bez kolacji możesz odejść. – odparł lakonicznie. Nie miał zamiaru się z nim pieścić, sam ewidentnie nie potrzebował jedzenia, a organizm chłopaka wreszcie zmusi go do odpowiedniego zachowania, bo miał zamiar zadawać mu pytanie dokładnie przed każdym posiłkiem. A dla sprostowania – służba nie była powolna, zwykle, gdy miewał gości podawano jedzenie dopiero, kiedy na to przyzwolił.
Kiedy sługa opuścił sporą jadalnie i zamknął za sobą drzwi na Cornelu ostał się już tylko wiercący dziurę w brzuchu wzrok czekoladowych oczu. Złapał za krawędź stołu i odsunął go szarpnięciem o kilka centymetrów bliżej siebie w momencie, w którym łokieć chłopca ledwie stygnął się z blatem. Mebel był spory i naprawdę masywny, a przesunął go z łatwością, jakby był delikatna cukiernicą.
- Nie obecność jedzenia nie zwalnia Cię od konieczności pohamowania się przed opieraniem łokci o stół. Jeśli tak Cię świerzbi, masz od tego krzesło. – poczekał chwilę i z szurnięciem, wolniej przesunął go z powrotem, po czym poprawił skórzaną, czarną rękawiczkę na dłoni i postanowił przejść do konkretów.
- Uczyłeś się już wcześniej francuskiego, czy mam zacząć od podstaw?
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimePon Mar 19, 2012 4:20 pm

Uniósł lekko brew ku górze na jego słowa. Łaski mu nie robi, nie musi jadać kolacji, a obiad i śniadanie jada za dnia w czasie którego jak zrozumiał pana domu nie ma. Cóż za pech. Jeśli on by mu nie pozwolił, poszedłby do domu jeść, a ojcu na pewno nie spodobało by się głodzenie młodego paniczyka.
Za to to, co mężczyzna zrobił ze stołem na moment wprawiło go w niemałe osłupienie. Tak po prostu przesunął ten ciężki mebel? Oparł się na krześle wygodniej nie zamierzając się kłócić, popchnął lekko stół jakby chcąc się upewnić, czy może nie wygląda tylko na tak ciężki, ale ten nie drgnął ani o milimetr.
Ten człowiek jest cholernie dziwny.
- Zacząć od podstaw.
Wow, książę przemówił. Jak zwykle swoim chłodnawym tonem. Zerknął na mężczyznę niespiesznie, splatając spokojnie palce obu dłoni. Cóż, na to pytanie nie dało się odpowiedzieć żadnym gestem.
Francuskiego nie znał kompletnie, choć był to zdecydowanie przydatny język w obecnym czasie. Znajomość języków z resztą zawsze jest przydatna, do tej pory uczył się jednak czego chciał.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimePon Mar 19, 2012 5:27 pm

A miał się przecież pilnować z użyciem siły… nie ważne. Po wypiciu świeżej krwi rozpierała go energia, ale zwykle zduszał szaleństwo w zarodku, jednak w tym wypadku mierził go taki brak taktu, a sądził, że takie zagranie podziała w odpowiedni sposób.
Lysander nie przejmował się ewentualnym zdaniem Williama, znał go w końcu i na własna odpowiedzialność oddawał syna w jego ręce. Wystarczy parę dobrze dobranych słów, a Pan Laine sam będzie przekonany, że jego synowi po małej głodówce nic strasznego się nie stanie. Skoro sam nie mógł przemówić do syna delikatnymi i pełnymi miłości metodami ten obowiązek spadł na Lysandra, który nie zamierzał dawać folgi ‘bezstresowemu wychowaniu’. Chłopak miał już poniekąd ukształtowany charakter, ale wciąż był młody, sam nie wiedział czego chciał i jak mało owoców w życiu przyniesie mu bycie kimś tak szorstkim w obejściu, zwłaszcza, gdy jego przyszły majątek topnieje i kruszy mu się pod nogami. Zadziwiające skąd brał siłę na tak książęce zachowanie.
Oparł się do końca plecami o krzesło. Niewiarygodne, nie umiał ani słowa? Dziwne, sądził, ze zwłaszcza teraz dzieci uczono od bardzo młodego wieku, zupełnie jakby teraz był dla niego ostatni dzwonek. Nic to.
Od czego by tu zacząć…
- No dobrze. Chodźmy do gabinetu. – podniósł sią zgarniając laskę za sobą i cicho zasuwając krzesło, po czym wyszedł z jadalni prowadząc ucznia na górę i przez krótki korytarz prosto do gabinetu.
Zamknął za nimi posępne, dwuskrzydłowe drzwi i wprowadził głębiej do pomieszczenia, w jakim zdecydowanie królowały książki, spoglądające na wchodzących niemal ze wszystkich stron, z piętrzących się, aż po sam sufit półek, zajmujących dwie, spośród czterech dostępnych ścian. W centralnej części stało gargantuiczne biurko, z trzema krzesłami, z czego dwa stały przed nim, jak skazańcy czekający na osąd. Cornel nie został jednak potraktowany do cna oficjalnie, ponieważ jego zaproszono na jeden z trzech foteli, otaczających niewielki, trójkątny stolik na cienkich, lwich nóżkach, a tam już czekało na obu po filiżance herbaty. Widać przygotował się na rozmowę z nim, zanim sam zgodził się tu przyjść. Zresztą nawet nie miał wyboru.
Nie oglądał się na to, co robił tylko stanął przy książkach, najpierw opierając zgięty palec na brodzie a potem zdecydowanymi ruchami wysuwając dwie z nich, które po chwili wylądowały na stoliku, a gospodarz zasiadł w fotelu na jego drugim końcu zakładając jedną nogę na drugą i subtelnym - jak na przesuwacza stołów - ruchem poprawił marszczący się materiał spodni na udzie.
- Jedna z tych książek napisana jest prostym językiem. Może i jest gorsza w pierwszym kontakcie od elementarza, ale by było łatwiej, to druga z nich jest jej dosłownym angielskim tłumaczeniem. Najpierw będziesz czytał rozdział angielskiej, a potem ten sam francuskiej, ale to potem, kiedy zasób twoich słów powiększy się o coś więcej niż samo ‘Oui’. – wytłumaczył. - Kontakt z francuskim też będziesz miał. Kiedy dojdę do wniosku, że wyszedłeś z poziomu podstawowego, polecę, by służba nie miała obowiązku wypełniać poleceń nie wydanych po francusku, ja też będę go używał przy rozmowie, żebyś mógł się z nim oswoić. To tyle w ramach wstępu.
Potarł palcami skroń.
- No dobrze, zaczniemy od najprostszego - Zaimki osobowe . . .

Nie zamierzał odpuszczać, i nawet dobrze się czuł w roli nauczyciela. Czas w gabinecie mijał przy akompaniamencie tykającego zegara. Wałował wykopaliska pod budulec nauki męcząc Cornel’a podawaniem przykładów, układaniem prostych zdań, dopełnieniami i odpowiadaniem na ewentualne pytania, oraz poprawianiem jego dykcji i tłumacząc jak mógł najłatwiej na które części zdania kłaść akcent. Doprawdy Anglicy i ich brytyjski ciężko było zmienić na płynny francuski, ale na początek przyjmował ze świętym spokojem każdy zgrzyt.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeSob Mar 24, 2012 2:13 pm

Cornel miał 'to coś' w osobowości, po prostu. Miał bardzo wysoką samoocenę, doceniał to jakim jest i nie obchodziło go zdanie byle kogo. Nie zmieni się, był tego pewien. Mimo wszelkich prób jego rodziców - nie ma na to szans i tyle. On musiałby chcieć - a niby czemu miałby? Dobrze mu było ze sobą takim jakim jest. Koniec.
Bał się rzecz jasna o swój majątek, nie dopuszczał jednak do siebie takiej myśli, że mógłby go stracić. Nie ma na to szans, po prostu. Nie zgadza się.
Na słowa mężczyzny podniósł się spokojnie, idąc za nim do gabinetu. Ten... wydał mu się bardzo przyjemny. Lubił książki, uwielbiał ich zapach, lubił czytać. Siadł we wskazanym miejscu jak zwykle poruszając się powoli, z pełną arystokratycznością. Założył nogę na nodze przyglądając się nieznajomemu, później położonym przed nim książkami. Na kolejną wypowiedź jedynie skinął lekko głową.
Nie przepadał za nauką języków. Wrr... lubił swój, brytyjski akcent i ciężko było mu się go pozbyć nawet, kiedy próbował. Choć... może po dłuższym czasie, kiedy się przyzwyczai.
Mimo, iż może sprawiać wrażenie tępego nieuka, który nie robi niczego co mu się powie w bezsensownym buncie - Cornel jest bardzo inteligentną osobą o dobrej pamięci. Podstawy języka - za wyjątkiem akcentu szły mu całkiem nieźle.
Był ciekaw, czy biologią ojciec tylko się odgrażał, czy może do tego przejdzie dopiero za jakiś czas. Jemu francuski wystarczył. Nie interesowały go jakieś tam układy, nazwy kości, czy mięśni. Pfee...
Układanie zdań w totalnie obcym języku nie było proste, Cornel i tak co chwila pytał o słówka, próbował klecić, czasem myląc szyk, z czasem jednak z najprostszymi wyrażeniami dał sobie radę. Nieźle jak na pierwszy raz z resztą.
Skończyli koło północy. Co zdziwiło Cornela - był już o tej porze niesamowicie zmęczony, co raczej rzadko mu się zdarzało.
Zebrał więc swoje rzeczy i wyszedł do sypialni w jednej chwili padając na łóżko. Tak. Nauka męczy, nie ma co się kłócić.

Obudził się dość wczesnym rankiem, wyszedł na śniadanie, które zjadł sam. Dziwnie pusto mu się wydawało. Wyszedł do swojego konia, którego nazwał już imieniem Farat. Zaśmiał się niezbyt głośno na jego butne zachowanie, poklepał jego szyję, na co koń łaskawie mu pozwolił. Oh.
Osiodłał go. Niby była tu służba, ale jakoś wątpił, aby ktoś inny dał radę choćby go tknąć.
Pierwsza przejażdżka nie była łatwa. Bywało, że koń po prostu rzucał się w galop, czy skręcał w kierunku, który sam wybrał. Zawsze wtedy Cornel go zatrzymywał, odprowadzając trochę. Sam nie mógł wyjść z szoku, że ten się nie wyrywał. Dla bezpieczeństwa nie wychodził jednak poza teren posesji - koń nie przeskoczy ogrodzenia, więc tutaj mu nie ucieknie. Tutaj może się uczyć.
Pod koniec w geście zirytowania jednak czarny ogier wyszarpał się z dłoni chłopaka pędząc na około, wzdłuż ogrodzenia. Cornel nie zamierzał go łapać, polecił to zrobić służbie, sam poszedł wziąć porządny prysznic.
Zajrzał nawet do książek jakie dostał. Nawet spodobał mu się ten język. Choć nigdy nie lubił się ich uczyć, to nie było takie złe. Wypisał sobie jakieś słówka, w końcu jednak zaczął się nudzić. Chodził więc po całym domu przyglądając się co gdzie jest, aż zajrzał do piwnicy. Było okropnie ciemno, złapał świecę stojącą u góry schodów, zapalił. Nie mógł nigdzie znaleźć oświetlenia, więc zszedł po stromych schodach bardzo powoli i ostrożnie. Na samym dole w sumie niewiele znalazł. Dopiero na samym środku coś widział. Było dość spore i czarne. Podszedł bliżej i kiedy słabe światło świec oświetliło mu lekko widok, szczęka mu lekko opadła. Trumna?! Niech jeszcze znajdzie tu cholernego trupa! Zacisnął dłonie, przeszły go lekkie ciarki. Po co mu tutaj trumna?
Odłożył świecę na stolik dość blisko siebie, powoli otwierając wieko. Musiał sprawdzić, po prostu musiał. Uniósł znów źródło światła i zwyczajnie oniemiał ze zdziwienia patrząc na bladą twarz. Miał ochotę zacząć krzyczeć. Cholerny świr!
Jakaś dziwna fascynacja ciągnęła go do tej trupiej, (martwej!) twarzy. Pogładził delikatnie palcem jego policzek z przerażeniem odkrywając, że jest lodowaty.
Powrót do góry Go down
Elliot Hovett

Elliot Hovett


Skąd : Stany Zjednoczone/Newark, New Jersey
Różdżka : 13 cali, miękka, cis, skorupa jaja feniksa.
Multikonta : -
Liczba postów : 324
Urodziny : 15/04/2004

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeNie Mar 25, 2012 11:19 am

Okazało się, że młody Panicz Laine jest całkiem pojętnym uczniem i pierwsza lekcja przeszła zaskakująco dobrze, czuł jednak, że trudniej pójdzie mu z przerabianiem gburowatego młodzika w dżentelmena, który potrafi tę gburowatość wystarczająco dobrze ukryć. Mimo to na tę chwilę nie myślał o tym, skończyli o północy i chłopiec pomaszerował do wykwintnego przygotowanego dlań pokoju, a Lysander przestudiował jeszcze wszystko na temat swego przyszłego zakupu sklepu jubilerskiego. Bądź co bądź bycie dorywczym nauczycielem nie mogło oderwać go od powiększania majątku. I tak już sporego majątku.
Tuż przed wschodem słońca udał się na spoczynek, jednak jego kroki nie pokierowały się na górę w stronę komnat sypialnianych, ale całkowicie w dół do części piwnicznej, gdzie czekało jedyne legowisko, które zapewniało mu utrzymanie sił witalnych. Trumna stojąca na obronnym, kamiennym podeście, który był swoistym, pustym w środku opakowaniem o grubych, wytrzymałych ścianach, jakie pod wiekiem kryły w sobie kilka ton ziemi, włoskiej ziemi z jego dawnych stron. To sprawiało, że wampiry były tak silne, bliskość z miejscem, jakie pamiętała jako ostatnie ich jeszcze ludzka jaźń. Ziemię przewoziło się najwygodniej. Dopiero na tym podeście stała smukła, acz spora trumna z ciemnego, połyskującego drewna, ozdobiona na wieku srebrną, rozkwitłą różą, której pędy zdawały się owijać jakby całe to kojarzące się ze śmiercią pudło. I bardzo słusznie, bo nie kryło w sobie niczego żywego.

Chłopiec się nudził, ale za dnia miał wolną rękę. Mógł chodzić absolutnie po całym domu, omijając z jasnych przyczyn sypialnie właściciela, oraz… piwnicę. Mimo to o piwnicy nic nie napomknął, by nie obudzić w chłopcu instynktu odkrywcy, które samo go popchnie w ciemne korytarze pod rezydencją, nie powiedział o nim słowem jemu, nie licząc tyrady jaką zgotował służbie, która miała mieć oko na młodego i wrota do piwnicy. Mimo to widać większość służby wolała zająć się łapaniem niesamowicie cennego rumaka – słusznie, ale głupio z ich strony, że ani jeden, najgorszy parobek, prócz kuchmistrzów, nie został w domu… Zresztą ze strony Lysandra też nie było to mądre, winien zabezpieczyć się czymś lepszym niż zgraja otępiałych śmiertelników. Nie ważne, stało się.
Spał głęboko z dłońmi złożonymi na piersi. Nie oddychał, gałki oczne pod powiekami nawet nie drgały. Nic, zupełnie jakby był martwy, w pełni przygotowany na odbycie ostatniej podróży, a teraz już tylko żegnał się z domem. Wyglądał bardzo spokojnie, można powiedzieć, że na swój sposób nawet łagodnie, mimika twarzy rozluźniła się, a delikatny blask świecy prześlizgiwał się jak satyna po bladych policzkach. Jego organizm nie zamierzał budzić się przed zachodem, kiedy ciało zregeneruje się i nie będzie bezczelne przed ewentualnymi promieniami słońca, mimo to istniało, coś takiego jak mechaniczne ruchy obronne. Wampiry były czujne, chwile jak te przedstawiały ich w czasie, kiedy były najbardziej bezbronne i mimo głębokiego snu były pewne bodźce które wyrywały ich z tego stanu. Krzyk, ból albo… dotyk.
Rozwarł powieki, i ukazał tęczówki, jakie na chwilę barwą niczym nie różniły się od otaczających ich białek, platynowe jak bezduszny wzrok śmierci. Złapał za nadgarstek dotykającej go dłoni i z łatwością, jak zabawkę przyciągnął chłopca do siebie, tak, że ten wylądował pomiędzy jego rozsuniętymi, ugiętymi w kolanach nogami, plecami do swojego nauczyciela. Świeca oczywiście wylądowała hałaśliwie na posadzce ale o dziwo nie zgasłą, dalej lekki blask prześlizgiwał się po wilgotnych, kamiennych ścianach.
Lysander podniósł się do siadu z niewysłowionym lenistwem i niechęcią. Był tak niebotycznie, niewyobrażalnie zimny, że jego chłód zdawał się przenikać ubrania i kąsać skórę.
- Doprawdy sądziłem, że tego uniknę… – mruknął odgarniając wolną dłonią włosy z twarzy i odsłaniając parę oczu, jakich nienaturalnie biała barwa przedstawiała jego twarz w jeszcze bardziej upiornym wyrazie. Nie wyspał się – ewidentnie, a ten mały, przebiegły szczur śmiał mu teraz przeszkadzać.
Przeniósł wywołującą dreszcze swoją temperaturą dłoń na jego podbródek i obrócił twarz w bok przodem do siebie.
Powrót do góry Go down
Cornel Laine

Cornel Laine


Skąd : Londyn
Multikonta : Chrissy
Liczba postów : 161

Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitimeNie Mar 25, 2012 11:35 am

Krzyknął kiedy tylko złapano jego nadgarstek, próbował się wyszarpać. Zobaczył jeszcze tylko trupie oczy i już wylądował na nim. Trząsł się potwornie, krzyczał. Chciał się obudzić. To przecież musi być tylko cholerny sen, musi! Szarpał się i wił, choć żaden jego ruch zdawał się nie wywoływać wrażenia na... no właśnie - na kim? Na trupie? Zombie? Wampirze jak w książkowych powieściach? Przecież to nierealne!
- Puszczaj mnie, potworze!
Warknął czując jak to-coś się podnosi, a jego razem z nim. Miał odrażająco lodowate dłonie. I ta twarz... nie chciał, nie chciał na to patrzeć, absolutnie NIE! Jego dłonie telepały dosłownie, ale nie mógł się poruszyć w silnych objęciach - nienaturalnie wręcz silnych. Cornel był raczej słaby, ale... żaden jego ruch, nawet najmocniejszy, czy nagły nie wywoływał absolutnie żadnej reakcji.
- Puść...
Szepnął kiedy złapano jego podbródek. Nie chciał patrzeć, zacisnął mocno oczy, choć w tej chwili ciemność była chyba równie straszna z tak okropnie pobudzoną wyobraźnią. Zacisnął mocno dłonie próbując się uspokoić, choć zwyczajnie nie potrafił. Spróbował go kopnąć, znów uderzyć. Wyrwać się!
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Cornel i Lysander Empty
PisanieTemat: Re: Cornel i Lysander   Cornel i Lysander I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Cornel i Lysander
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Lysander Scamander

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
HomoHogwart :: Własne historie-
Skocz do: